czwartek, 27 czerwca 2013

Nieplanowany krok ku dorosłości

Widzieliście zapewne dowcipne demotywatory o dziecięcym przywiązaniu do smoczka w stylu : "Smoczek, albo kot zginie" itp... i u nas takie sytuacje się zdarzały... do wczoraj...  Nieoczekiwany zbieg zdarzeń doprowadził do tego, że już go nie ma. Bez pożegnania przepadł w czasie i przestrzeni.
A było tak.

Już nieraz całe mieszkanie rewidowaliśmy w celu znalezienia zagubionego smoka i prędzej czy później, ale zawsze ukazywał się wybawiając Olę z opresji. Tym razem nie znalazł się, a powodem okazała się nadmierna pedanteria mamy. Z przypuszczeń wynika, że wpadł do kosza umieszczonego niedaleko łóżeczka, który przed wieczorem został opróżniony. Co dziwne, w  nocny sen Olinka zapadła bez większych wyrzutów:) Ale czy tak łatwo jutro pogodzi się z losem jaki spotkał smoka? Zobaczymy co przyniesie dzień. Strach się bać:)


wtorek, 18 czerwca 2013

Przegląd medyczny


Pogoda za oknem jest niemal tropikalna i aż żal byłoby z tego nie korzystać. Tym samym mam tak ogromne zaległości na blogu, że nie wiem od czego  rozpocząć. Po kolei zaczynając od poprzedniego tygodnia: ortpopeda, urolog i dziś okulista.

Zwykle korzystamy z pomocy rzeszowskich ortopedów, ale dla pewności postanowiliśmy skonsultować stan Oli zdrowia jeszcze w Krakowie. I tu brak nowych wiadomości, co częściowo mnie cieszy, ale też jest powodem niepokoju, że nic więcej  nie da się zrobić. Cieszy, bo nie dzieje się nic niepokojącego - brak przykurczy, deformacji nóżek, utrzymany pełen zakres ruchów (oczywiście biernych), stawy biodrowe ok., i coś co do mnie nie przemawia do końca - kręgosłup wygląda typowo jak u dziecka z rozszczepem (bo od normy odbiega).


Kontrola urologiczna nie przyniosła nic nowego (to również jest dwojako przeze mnie pojmowane, ani gorzej, ani lepiej), na lipiec zalecone jest kolejne badanie urodynamiczne pęcherza.

A wreszcie  dzisiejszy dzień to wizyta okulistyczna pod kątem badania dna oka - w chwili obecnej nic niepokojącego się nie dzieje, ale konieczna jest kontrola za pół roku w celu weryfikacji bledszych tarczy nerwu wzrokowego.

To czego uczy Oli choroba to zdystansowania i cierpliwości (już kiedyś o tym pisałam). Nie zawsze jest tak, że wychodzimy z gabinetu lekarskiego z wielka ulgą, że wszystko jest w porządku. Często  słyszymy "w chwili obecnej nic się nie dzieje, ale musimy obserwować". Więc bijąc się z własnymi myślami żyjemy  i jednocześnie cały czas trzymamy rękę na pulsie, aby niczego nie przeoczyć i aby nie było gorzej, oby było stabilnie.

Dziś wracając od okulisty przypadkiem przynieśliśmy do domu małą biedronkę, może to jednak dobry znak?



A tak słodko wymęczona Ola teraz śpi po powrocie z badania oczek.



poniedziałek, 10 czerwca 2013

Co dzieje się w mieście

Niewiele jest dni, w których możemy porzucić nasz "wędrowny tabor" i pozwolić sobie sobotnio-niedzielny odpoczynek w Rzeszowie.
W większości przypadków wyjazdy spowodowane są potrzebą rehabilitacji Oli poza Rzeszowem. W tym celu pokonujemy około 150 km w jedną stronę więc poświęcamy na dojazdy wolne weekendy.

Tym razem mogliśmy poleniuchować, ale nuda wcale nam nie doskwierała. Byliśmy uczestnikami Dnia Odkrywców czyli interaktywnego pikniku wiedzy. 

Atrakcje na wyciągniecie ręki, zależnie od potrzeb wieku czy zainteresowań.
To balon, którego  można było stać się załogą



A to i tak największa przyjemność tego dnia dla Olinki... lodyyyyyyy "u Myszki"




poniedziałek, 3 czerwca 2013

Dzień Dziecka pod znakiem Kota

Dzień Dziecka już za nami, niestety z powodów technicznych nie mogłam przygotować na czas wpisu z życzeniami dla wszystkich dzieciaczków, także tych już całkiem dużych .
Zdam więc tylko krótkie relacje.

Tak więc tegoroczny Dzień Dziecka odbył się pod znakiem KOTA.
Skąd te koty? 

Koty w życiu Oli mają już swoją tradycję - Ich oryginalna nazwa oczywiście pomysłu Olinki to dość mylna  kombinacja dla dźwiękonaśladownictwa zwierzęcego- nie jest to "miał" lecz "ME".
Dodam, że źródłem są  kocie opowieści - prawdopodobnie autorstwa cioci Gosi :)

Trendem kocim podyktowana jest moda w Olinki szafie. Miano ulubionego futrzaka zyskał oczywiście kociak (otrzymany od babci na dzień dziecka), a korona króla zwierząt podwórkowych należy oczywiście do wspominanego zwierzaka. Mruczek jest  też ulubionym bohaterem animacji.


Od momentu, kiedy Ola zobaczyła na wsi niemal wymarły już gatunek "mlecznych krówek", nie może wyjść z podziwu jak sądzę piękna tych wielkich stworzeń. W hierarchii  są zaraz po kotach, mam nadzieję że nie wejdą na pierwszy plan. Ciężko byłoby sprostać nowym oczekiwaniom Oli.


Szkoda, że w naszym mieszkanku możemy pozwolić sobie tylko na chomiczka Lucka. Choć zawsze to coś.
Mimo, ze aura pogodowa nie służy pozdrawiamy z uśmiechem:)