poniedziałek, 24 marca 2014

Przedszkolne zmagania

Czas na wyjaśnienia "gorączki ubiegłego tygodnia".  Przyczyną tego było poszukiwanie odpowiedniego dla Oli przedszkola.  To krótka relacja z odwiedzonych miejsc:

Dzień 1
Wizyta w przedszkolu publicznym z oddziałami INTEGRACYJNYMI:  pani dyrektor oznajmia, że dzieci NIECHODZĄCE nigdy nie uczęszczały do tego przedszkola i tego stanu rzeczy nie zamierzają zmieniać. Poza tym nie otwierają nowych oddziałów integracyjnego dla 3-latków.

Przepraszam, czy integracja w tym przedszkolu nie jest tu dyskryminująca?

A że integrować się z samodzielnie chodzącymi dziećmi Ola doskonale potrafi, nie musiała specjalnie udowadniać. Wystarczyło popatrzeć na nią podczas naszej obecności w czasie dni  otwartych wspomnianej placówki.

Dzień 2
Wizyta w pobliskim przedszkolu publicznym - pierwsze pozytywne wrażenie to tylko jeden próg dzielący mnie do wejścia placówki.  Mój entuzjazm gasi jednak po chwili pani dyrektor, która  nakazuje zostawienie wózka przed budynkiem. Po wstępnym zapoznaniu się ze sprawą oznajmia, że nie wie czy Olę może przyjąć i na jakich zasadach, bo jeszcze nigdy takiego PRZYPADKU nie miała. ANALIZUJE zasady rekrutacji, przytacza ustawy, których jak sama przyznaje NIE ROZUMIE, tłumacząc się, że takiego PRZYPADKU nie miała.

Dziwna sprawa: czy w Rzeszowie niepełnosprawne dzieci zamyka się w DOMACH?

Na pożegnanie, nie wiem czy ironicznie czy nieprzemyślenie komentuje sprawę wjazdu do przedszkola: "wózkami dzieci jeżdżą do żłobka, a do przedszkola już na nóżkach".

Próba odwiedzin kolejnego przedszkola publicznego - dość wysokie SCHODY- wjechać się nie da - na samą myśl rezygnuję.

Dzień 3
ODNERWIENIE w domu
 
Dzień 4
Tego dnia pofatygowałam się do wydziału edukacji z nadzieją, że otrzymam wreszcie konkrety co do dalszego postępowania. I co widzę- o takie schody - szukam podjazdu, choćby tanich szyn podjazdowych - nie ma...



Jak już udało mi się dotrzeć do recepcji pytam gdzie winda. Okazuje się, że nie ma... Więc z Olą w wózku po schodach na pierwsze piętro...
Dalej  rozmawiałam z wydawać mogłoby się kompetentną osobą, od której nie dowiedziałam się nic nowego. Dodatkowo Pani nieumyślnie (tak domniemam) chciała wprowadzić mnie w błąd wysyłając do przedszkola integracyjnego, gdzie kilka dni wcześniej pani dyrektor rozmawiając ze mną zaprzeczała otwieraniu oddziałów integracyjnych tego roku. Tak, więc w całym Rzeszowie takich miejsc nie ma?
 
Całkowity brak spójności informacji na dwóch szczeblach. Nie dostałam żadnych konkretów. A przede mną jeszcze jedno wyzwanie: zjazd z pierwszego piętra... wózkiem...

Dzień 5
  Przedszkole prywatne- wreszcie pozytywny dialog.

*****
W czym tkwi cały problem?  Przecież zgodnie z Ustawą o Systemie Oświaty są pieniądze z subwencji. Gdzie one w takim razie trafiają i czy w ogóle docierają do przedszkoli (szkół). Subwencja powinna być indywidualnie rozliczana, iść za konkretnym dzieckiem. A tu brak dobrej woli ze strony  dyrektorów, nauczycieli, niewiedza  to też sprawy kluczowe.
Potrzebne są też regulacje prawne dotyczące zawodu asystenta osoby niepełnosprawnej.

*****
Akurat my mamy za jakiś czas możliwość wyboru dla Oli przedszkola prywatnego (oczywiście pod warunkiem, że ta opcja się sprawdzi). Mimo, że Ola ma prawo być przyjęta do przedszkola publicznego to wpychanie się na siłę do niego zdaje się  w obecnym momencie być grą nie wartą świeczki. 
 
Dla potrzebujących fachowych porad prawnych podaję  adres rzecznika uczniów niepełnosprawnych: rzecznik@wszystkojasne.waw.pl

***
Dla szukających drogi zawodowej pedagogów proponuję opcje skorzystania ze szkolenia: kliknij tutaj.

m.

3 komentarze:

  1. Brak mi słów. Nie wiem co powiedzieć. Polityka prorodzinna oraz przyjazna administracja w tym kraju to chyba najgorszy możliwy żart. Ogólnie niepełnosprawni mają nakaz żyć i się nie rzucać w oczy innym, najlepiej schować się w domu i udawać, że nie istnieją. Uściskaj Olę od nas.
    Ewelina i Lena

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewelinka trafiony komentarz!
    W Polsce nie ma systemu opieki nad dziećmi niepełnosprawnymi od momentu ich urodzenia. Urzędników nie obchodzą dzieci, które cały czas spędzają w domach, są nie leczone i nie poddawane rehabilitacji. Tych dzieci nie widać,więc nie ma dla nich problemu.

    I masz rację takie podejście jest dla urzędników i wielu dyrektorów przedszkoli wygodne, wygodnie powiedzieć, że z takim "PRZYPADKIEM" jeszcze się nie spotkały, nie wiedzą co robić... "PRZYPADEK" to dla mnie osobiście obraźliwe określenie, a używają go wykształcone pedagożki, które co to jest personalizm pedagogiczny nie mają zielonego pojęcia, dalekie są od rozumienia godności każdego dziecka, nawet w pewnej części niepełnosprawnego, ale myślącego i czującego jak każda inna osoba. :/
    monika

    OdpowiedzUsuń