piątek, 30 listopada 2012

Narodziny 04.10.2011

W końcu to się stało.
Niestety nie zdążyłyśmy się nawet przywitać, a już nas rozdzielili. Choć słowo "przywitać" to o wiele za dużo powiedziane, bo nie dano nam na siebie nawet popatrzeć. Ja wylądowałam na oddziale obserwacyjnym (dokładnej nazwy nie pamiętam) z przyszłymi matkami, jeszcze bez dzieci. Olę zabrali, aby zszyć jej ranę na plecach, czyli zamknąć przepuklinę oponowo-rdzeniową.
 Była to pierwsza operacja ratująca jej życie. 
Olinkę zobaczyłam dopiero po 2 dniach na OIOM-ie. 
Tak wyglądało moje wymęczone i dzielne dziecko.

Ola bardzo dobrze zniosła operację i niedługo już razem przebywałyśmy 24h na dobę w Oddziale Chirurgi Dziecięcej.
Pobyt nie należał do przyjemnych w zimnych murach szpitalnych. Były też kolejne stresy związane z tym, że główka Olki niebezpiecznie się powiększała. Czekałyśmy na kolejną operację ratującą życie Oli, czyli wszczepienia zastawki komorowo - otrzewnej, odprowadzającej nadmiar płynu mózgowo - rdzeniowego. 
To też nastąpiło. Olinka kolejny raz spisała się na medal. Bez żadnych komplikacji, choć całą obolałą przynieśli z OIOM-u po stosunkowo krótkim czasie. 
Powszechnie wiadomo, że w szpitalach można przejść załamanie nerwowe.  Wszystko to trwało i trwało, końca nie było widać, wiele razy traciło się nadzieję, a jednak już po 24 dniach (biorąc pod uwagę niebezpieczeństwa powikłań pooperacyjnych tej choroby to krótki czas pobytu) w moje 25 urodziny wróciłyśmy do domu. 





1 komentarz: