Szpitalne sale neurochirurgii, korytarze a nawet samo powietrze tej instytucji jest ciężkie. Tak samo jak decyzje, które z bólem serca muszą podejmować rodzice chorych dzieci...
w różnym wieku: niemowlaków jeszcze niby nieświadomych tych wszystkich "zabiegów" na nich wykonywanych (czy to możliwe?) i starszych, które ze stresu reagują płaczem widząc każdą nową osobę stojącą przy ich łóżeczku.
Widok chorych dzieci, nierzadko dużo bardziej niż nasza Olinka dołuje, a z drugiej strony obserwacja skomplikowanej pracy i umiejętności lekarzy zdumiewa i "nie mieści się w mojej głowie". Dobrze, że są tacy... może w przyszłości jeszcze bardziej pomogą...
Długo ociągam się, aby podsumować następstwa operacji Oli, którą
przeszła 25.01.2013 roku. Jednak jeszcze się wstrzymam do czasu wykonania niezbędnych
badań i wznowienia systematycznych ćwiczeń.
Dziś już Ola czuje się bardzo dobrze, rana na plecach niemal jest zagojona, naładowane akumulatory i wielka potrzeba dalszej rehabilitacji, żeby nadrobić pochłonięty przez jej rekonwalescencję czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz