wtorek, 18 czerwca 2013

Przegląd medyczny


Pogoda za oknem jest niemal tropikalna i aż żal byłoby z tego nie korzystać. Tym samym mam tak ogromne zaległości na blogu, że nie wiem od czego  rozpocząć. Po kolei zaczynając od poprzedniego tygodnia: ortpopeda, urolog i dziś okulista.

Zwykle korzystamy z pomocy rzeszowskich ortopedów, ale dla pewności postanowiliśmy skonsultować stan Oli zdrowia jeszcze w Krakowie. I tu brak nowych wiadomości, co częściowo mnie cieszy, ale też jest powodem niepokoju, że nic więcej  nie da się zrobić. Cieszy, bo nie dzieje się nic niepokojącego - brak przykurczy, deformacji nóżek, utrzymany pełen zakres ruchów (oczywiście biernych), stawy biodrowe ok., i coś co do mnie nie przemawia do końca - kręgosłup wygląda typowo jak u dziecka z rozszczepem (bo od normy odbiega).


Kontrola urologiczna nie przyniosła nic nowego (to również jest dwojako przeze mnie pojmowane, ani gorzej, ani lepiej), na lipiec zalecone jest kolejne badanie urodynamiczne pęcherza.

A wreszcie  dzisiejszy dzień to wizyta okulistyczna pod kątem badania dna oka - w chwili obecnej nic niepokojącego się nie dzieje, ale konieczna jest kontrola za pół roku w celu weryfikacji bledszych tarczy nerwu wzrokowego.

To czego uczy Oli choroba to zdystansowania i cierpliwości (już kiedyś o tym pisałam). Nie zawsze jest tak, że wychodzimy z gabinetu lekarskiego z wielka ulgą, że wszystko jest w porządku. Często  słyszymy "w chwili obecnej nic się nie dzieje, ale musimy obserwować". Więc bijąc się z własnymi myślami żyjemy  i jednocześnie cały czas trzymamy rękę na pulsie, aby niczego nie przeoczyć i aby nie było gorzej, oby było stabilnie.

Dziś wracając od okulisty przypadkiem przynieśliśmy do domu małą biedronkę, może to jednak dobry znak?



A tak słodko wymęczona Ola teraz śpi po powrocie z badania oczek.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz