niedziela, 15 grudnia 2013

"Turnusy domowe" po naszemu

Zajrzałam dziś na statystyki bloga i zauważyłam wielu odwiedzających, tak więc mimo dużych opóźnień spieszę z relacją.

Długo nie pisałam o życiu codziennym z braku czasu i nocnego wytchnienia. Wir obowiązków, codziennej rehabilitacji i walczenia z bezsennością, a właściwie żywiołem wczesnego rozpoczynania dnia przez Olę o ŚWICIE, którego nikt prócz niej nie jest entuzjastą. Bo trudno jest mi znaleźć lepsze określenie sytuacji mającej miejsce już kilka miesięcy - witania się przez Olę pełną zapału życia i energii z nowym dniem  NAJPÓŹNIEJ o 4 rano...  co prawda są wielkie idee genialnych psychologów,
ale na zmiany się nie zanosi... mamy do czynienia z bardzo wczesnym skowronkiem to potęgi milionowej.

Przejdę do zmian systemowych jakie wnieśliśmy w kwestii rehabilitacji.
W ostatnich 3 miesiącach to  przede wszystkim zwiększenie częstości do nawet 6 dni tygodniowo - staramy się, aby ćwiczenia odbywały się  jeden lub dwa razy dziennie prywatnie w warunkach domowych (do tego 2 w ramach NFZ).  Miesięczny koszt tej formy "turnusu domowego" ostatnio dochodzi do ponad 2 tysięcy złotych, jednak Ola jest dzieckiem, dla którego rehabilitacja ruchowa jest towarem pierwszej potrzeby, a mimo to znacznie tańszym niż turnusy wyjazdowe, na które jeszcze nie czuję gotowości.
Pomocny w procesie rehabilitacji jest kombinezon thera togs, który wykorzystujemy również przy pionizacji.
W ortezach pionizujących Ola powoli uczy się przez jakiś czas samodzielnie utrzymywać równowagę tułowia w pozycji stojącej i ma z tego wiele radości. Ten obraz niestety dobitnie wyraża  trudności jakie się ma,  będąc sparaliżowanym "od pasa w dół" i z jaką niestabilnością mięśni brzucha i grzbietu trzeba walczyć.

Na filmiku "Wielkie" choć wykonywane z pomocą umiejętności i jednocześnie moje największe marzenie w samodzielnym funkcjonalnym rozwoju, jaki Ola mam nadzieję kiedyś osiągnie - czyli czworaki.


m.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz