sobota, 7 marca 2015

Dla osób o mocnych nerwach

Nie pojmuję tego świata, a może tylko polskiej rzeczywistości.

Powiem pierwszy raz tak bezpośrednio - Nie pojmuje kto dyktuje ceny w tym kraju -
I dlaczego najbardziej pokrzywdzone są w tym procederze dzieci (także niepełnosprawni dorośli).

Dlaczego na dzieciach niepełnosprawnych zarabiają nie tylko wielkie  molochy ortopedyczne, ale też cały przemysł rehabilitacyjny. Nie wgłębiam się dzisiaj w temat ceny wózków, urządzeń pionizujących czy łusek ortopedycznych...

Mam na myśli fizjoterapeutów, którzy są osobami mentalnie tak blisko potrzeb dziecka, przeżywającymi swoim własnym  sercem jego sukcesy i upadki, współpracującymi z dzieckiem jako ze swoim podopiecznym i jego całą rodziną często latami. A mimo to biorą udział w procederze górowania cen.
Bo kto w tym kraju za 45 min pracy zarabia 70-150 zł?  Jednorazowo to jeszcze nie pieniądz, ale 5 razy w tygodniu po 45 min daje jak w przypadku Oli rehabilitacji wydatek rzędu 500 zł., które rodzice muszą zapłacić - a  w miesiącu to już jakieś 2000 zł.
Przypominam przy założeniu ćwiczeń tylko 1 raz dziennie przez 20 dni!!!

W kraju gdzie najniższa krajowa miesięczna wynosi  1750 zł (brutto) to jest nie do uwierzenia, aby co miesiąc rodzice byli w stanie przeznaczyć na samą rehabilitację (raz dziennie), aż taką kwotę.Świadczenie pielęgnacyjne dla rodzica rezygnującego z pracy na rzecz opiekowania się dzieckiem niepełnosprawnym od stycznia co prawda wzrosło do1200 zł.
 Jest wybór: można albo dać dziecku jeść, kupić leki i pampersy, może też wystarczy na coś do ubrania albo  zapewnić przez trochę ponad połowę miesiąca rehabilitacje i nie karmić.
 Niestety są też trudniejsze sytuacje i dramaty ludzkie...

Jeszcze dodam, że dziecko dopilnowane  w międzyczasie jeździ na turnusy,  2 tyg. droższe niż egzotyczne wakacje dla całej rodziny.

Wiem, że szkolenia fizjoterapeutów dziecięcych są bardzo drogie,ale nie jestem przekonana, że to jest wystarczającym wytłumaczeniem tak wygórowanych cen.
Dla porównania rehabilitacja dorosłych to połowa mniej, bo 30-50 zł.

Jeśli terapia dziecka w gabinecie kosztowałaby 30, a domowa 50 zł to większa grupa rodziców w dużej części  poradziłaby sobie z opłatami codziennej rehabilitacji, nie oczekując wsparcia Fundacji i innych Darczyńców.

Fizjoterapeuci dyktują tak ogromne ceny. Niezależnie czy opodatkowane czy nie, to  ZBYT WYSOKIE. W naszym miasteczku  rehabilitacja 45 minutowa waha się od
70-100 zł - zależnie czy w gabinecie, czy domu pacjenta. Gdzie indziej ceny bywają też wyższe.

Jeśli wiesz, że odzyskasz sprawność po cyklu zajęć to bez zastanowienia wydasz kilka stówek. Ale jeśli rehabilitacja dziecka ma miejsce od urodzenia i będzie trwać całe życie to można w głowie dostać kołowrotku od myślenia skąd na to wziąć.

Ola musi ćwiczyć chociaż raz dziennie - 2 razy w tygodniu ma przydzieloną rehabilitacje NFZ w OWI, czyli co najmniej   3 rehabilitacje trzeba dokupić, a jeśli mamy środki to staramy się Oli zapewnić dużo więcej.
Przy tym samemu solidnie przykładając się kilka razy dziennie do masaży, nauki kroczenia w hkafo i pionizacji.

Tylko dzięki działaniom Fundacji i społecznemu wsparciu 1% możemy właściwie zadbać o Olę.


P.S. Aktualnie również Fundacja Serca dla Maluszka umożliwiła nam gromadzenie dla Oli  środków z 1% (powyższy KRS 0000387207, Cel szczegółowy Aleksandra Śledź).
Przypomnę, że podobnie jak w ubiegłym roku równorzędnie można przekazywać 1% podatku na znany Wam już numer - KRS 0000037904, Cel szczegółowy 17614 Śledź Aleksandra (w Fundacji Zdążyć z Pomocą).
Jest to do wyboru, za każdy 1% będę wdzięczna.
m.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz