Żeby w tym tygodniu zakończyć te wspominki zdrowotne - ku Waszej przestrodze opowiem coś jeszcze:
Całe zamieszanie zdrowotne jak pamiętacie zaczęło się od gorączki, która niestety nie chciała długo jeszcze odpuścić.
Mimo antybiotyku pojawiła się już podczas operacji. Jak tylko znikła, Ola została wypisana do domu. Jednak już w dzień powrotu do domu temperatura w granicach 38 wróciła, potem utrzymywały się stany podgorączkowe, które też nie powinny mieć miejsca.
Całe zamieszanie zdrowotne jak pamiętacie zaczęło się od gorączki, która niestety nie chciała długo jeszcze odpuścić.
Mimo antybiotyku pojawiła się już podczas operacji. Jak tylko znikła, Ola została wypisana do domu. Jednak już w dzień powrotu do domu temperatura w granicach 38 wróciła, potem utrzymywały się stany podgorączkowe, które też nie powinny mieć miejsca.
Kolejny raz rozpoczęły się poszukiwania, machina badań ruszyła.
Świat się znów zatrzymał - odebrał spokój działaniu.
Trzeba było pilnie USG - terminy odległe, nie było czasu czekać - ale udało się na szybko znaleźć JAKIEGOŚ lekarza od USG!!!
Lekarz nabrał żel, machał głowicą z prędkością światła, znalazł płyn w opłucnej, nic wyjaśnić nie potrafił, żadnego opisu medycznego nie sporządził, ale dał SKIEROWANIE DO SZPITALA..
Tego było już za dużo.
W pośpiechu, który nie jest przecież dobrym doradcą walizka była już spakowana, myśli uciekły 160 km w drogę do szpitala, i Oli słowa "Tylko nie do szpitala!". Spirala obaw sama się nakręciła.
Tylko rozsądek nas uratował, kazał najpierw zadzwonić na oddział neurochirurgi i skonsultować wynik USG. Na szczęście "prawdziwy lekarz" choć był "po drugiej stronie telefonu" uświadomił nam, że sposób przekazania informacji wskazuje na dużą niekompetencje hopsztaflera, do którego przed chwilą trafiliśmy na USG!
W pośpiechu, który nie jest przecież dobrym doradcą walizka była już spakowana, myśli uciekły 160 km w drogę do szpitala, i Oli słowa "Tylko nie do szpitala!". Spirala obaw sama się nakręciła.
Tylko rozsądek nas uratował, kazał najpierw zadzwonić na oddział neurochirurgi i skonsultować wynik USG. Na szczęście "prawdziwy lekarz" choć był "po drugiej stronie telefonu" uświadomił nam, że sposób przekazania informacji wskazuje na dużą niekompetencje hopsztaflera, do którego przed chwilą trafiliśmy na USG!
To był przełom - gorączka przeszła, nadszedł wyczekiwany termin u najlepszego specjalisty od USG w mieście. Podczas wizyty okazało się, że nie było żadnego przecieku płynu, ani na linii poprowadzonego drenu, ani w żadnym innym. Poza oczywiście płynem w jamie otrzewnowej, czyli dokładnie w miejscu gdzie u Oli powinien właśnie się gromadzić...
To wszystko działo się w sierpniu. Mam nadzieję, że ten miesiąc zakończy już szpitalne opowieści i nic nieplanowanego nie stanie Oli na drodze w powrocie do zdrowia.
Czy myślimy tu obydwie o neurochirurgu o stalowych nerwach i niskiej tolerancji na histerię i nielogiczne zachowanie? :)
OdpowiedzUsuńObyście już dziewczyny nie musiały go widywać, mimo, że dobry człowiek. Będę za to trzymała kciuki.